O oleju kokosowym napisano już wszystko, nie tylko na blogach.
Moja historia z nim jest nieco inna - nie uległam ogólnej manii posiadania owego oleju po licznych falach pochwał na blogach. Słyszałam o nim, czytałam i na tym miałam zamiar przygodę z nim zakończyć. Stało się jednak inaczej.
Poprzez znajomą dotarłam do książki z 1830roku, gdzie opisany jest właśnie olej kokosowy, książka jest w języku rosyjskim i jej tematyka jest ściśle związana z medycyną naturalną. Ja bardzo lubię naturalne specyfiki i chętnie je testuję.
Tym razem po długim tłumaczeniu z rosyjskiego na polski padło właśnie na olej kokosowy..
Zamówienie było liczne, ponieważ znalazło się kilka chętnych do spróbowania. Przesyłka szybko do nas dotarła i każda z nas (a także jeden mężczyzna!) mogła zrobić ze swoim słoikiem wszystko, co chce..
Czysty olej kokosowy KTC |
Jedna z koleżanek na nim smaży z maniakalnym uporem, absolutnie wszystko smaży na tym właśnie oleju, moja mama zjada swój olej i czeka na efekty, żeby nie było mdłe smaruje swoim "kokosowym smalcem" kromkę chleba i zjada przed śniadaniem.
A ja swój wykorzystuję do smarowania skóry. Nie włosów, a właśnie skóry.
Na temat owego oleju powstały już tak liczne peany, że nie ma sensu się rozwodzić, aczkolwiek... jeśli jeszcze nie próbowałyście, to koniecznie powinnyście!
Olej cudownie łagodzi moje spierzchnięte usta, rewelacyjnie odżywia skórę dłoni, a nawet wspomaga gojenie drobnych plamek na twarzy, jak już pojawi się jakaś krostka.
Olej nie był drogi 12,40 zł za 500 ml, uważam, że bardzo tanio, a sposobów na zużycie są setki. Polecam